W amerykańskich badaniach wykazano, że wiek, faza życia, status społeczno-ekonomiczny, pozycja zawodowa i dochody rodziny mają wpływ na poczucie szczęścia, natomiast płeć, rasa, wykształcenie i religia prawie wcale takiego wpływu nie wykazują. Jednak tak naprawdę wpływy powyższe są skromne.
Tak więc ludzie, którzy są młodzi, bogaci i osiągnęli wysoką pozycję społeczną nie muszą być szczęśliwi, ani też ludzie starzy i biedni nie muszą być nieszczęśliwi.
Szczęście zależy od tego, co się nam dotąd przydarzyło i od tego, jak na to zareagowaliśmy czyli jaką osobą jesteśmy.
Dotychczasowe przeżycia danego człowieka, zgodnie z teorią poziomu adaptacji (Harry’ego Helsona), mają wpływ na jego obecne odczuwanie szczęścia. To na ich podstawie dana osoba kształtuje optymalną dla siebie poprzeczkę, do której odnosi bieżące wydarzenia. Jeżeli to, co się nam przydarza, jest takie jak nasze oczekiwania, nie czujemy się ani szczęśliwi, ani nieszczęśliwi. Jeżeli wydarzenie jest lepsze lub gorsze od tego, czego się spodziewamy, wówczas czujemy się szczęśliwi lub nieszczęśliwi.
Każda kolejna przyjemność podnosi nasze poczucie szczęścia w coraz to mniejszym stopniu.
Tak więc każdy, kto usilnie zabiega o szczęście, jest w sytuacji raczej trudnej. Seria przyjemnych doświadczeń przyniesie wprawdzie chwilowe szczęście, ale również podniesie oczekiwania co do coraz to lepszych wydarzeń w przyszłości. W konsekwencji w nadmiarze bieżącego szczęścia są już zarodki przyszłego poczucia jego niedoboru.
Taki raczej smutny pogląd na nasze szczęście, nazywany jest kieratem hedonizmu – kieratem, w którym nie możesz zrobić większego postępu, niezależnie od tego, jak szybko biegniesz. Pomimo to, większość ludzi mocno wierzy, że posiadanie coraz to większej ilości pieniędzy czy rzeczy uczyni ich życie szczęśliwszym.
Teoria poziomu adaptacji prowadzi też w drugą stronę a mianowicie, że ludzie np. z ciężkim powypadkowym inwalidztwem, obniżając stopniowo swoje oczekiwania, będą w końcu szczęśliwi bo po prostu przystosują się do niepomyślnych okoliczności, w których się znaleźli. Cieszyć ich będzie np. każdy drobny postęp w zdrowieniu. Oni w pełni docenią to, czego przeciętny człowiek nie zauważa – dar np. widzenia, chodzenia, mówienia.
Paradoksalnie więc jednym ze sposobów na większe odczuwanie przyszłego szczęścia jest obniżenie poprzeczki teraźniejszych oczekiwań i cieszenie się drobiazgami.
Radość życia nie jest związana z wiekiem i etapem życia.
Młodzi ludzie w kwiecie wieku, zwykle obciążeni wieloma obowiązkami, mają czas i możliwości, by zmienić to, co nie dorasta do ich oczekiwań (partnera, pracę, miejsce zamieszkania). Natomiast ludzie w średnim wieku i starsi zwykle mają wrażenie, że ich życie toczy się już według ustalonego schematu i mało prawdopodobne jest, aby przyszłość stworzyła im wiele nowych możliwości. Ale fakty są inne!
Chociaż pozornie młodzi ludzie mają większe możliwości osiągnięcia szczęścia, dowody na to, że młodość przyniesie szczęście, są raczej skromne. Młodzi przeżywają wprawdzie dużo więcej emocji niż ludzie starsi, zarówno dobrych jak i niedobrych, ale tej większej zmienności nie towarzyszy większe szczęście.
Szczęście to spostrzeganie rzeczywistości jako lepszej tj. przynoszącej nam więcej, niż tego oczekujemy. A zależne jest bardziej od naszej osobowości tj. od reakcji na zdarzenia życiowe niż od samych tych zdarzeń.
Od twojej osobowości, która jest najważniejszym wyznacznikiem szczęścia, zależy więc, jaki poziom adaptacji (tj. oczekiwań) w sobie ukształtujesz.
Ludzie szczęśliwi to ci, którzy mają predyspozycje do doświadczania głównie pozytywnych emocji (podekscytowanie, zachwyt, entuzjazm czy radość) i niewielu emocji negatywnych (jak lęk, wrogość, zazdrość, frustracja itd.).
Owe predyspozycje różnicują nas na ekstrawertyków i introwertyków, na osoby stabilne emocjonalnie oraz neurotyków.
Do szczęśliwych należą stabilni ekstrawertycy, których cechuje towarzyskość i radość przebywania z innymi. Oni naprawdę mają szczęście. Jeżeli więc jesteś stabilnym ekstrawertykiem, twoja przyszłość maluje się w różowych barwach.
Stabilni introwertycy unikają emocjonalnych krańców, rzadko osiągając dno czy szczyt uczuciowych doznań.
Neurotyczni ekstrawertycy znajdują się ciągle na emocjonalnej huśtawce, osiągając wysoki poziom zarówno dobrych jak i niedobrych emocji.
Najmniej szczęścia mają neurotyczni introwertycy: z jednej strony introwersja hamuje ich radość życia (przeżywanie emocji pozytywnych), a z drugiej strony neurotyzm powoduje bezbronność wobec lęku i emocji negatywnych.
Caroline Myss określiła trzy zasady kształtowania własnego szczęścia i utrzymania powiązanego z nim zdrowia.
Zasada pierwsza: biografia (tj. twoje doświadczenie) staje się biologią – gdy życie płynie, nasze zdrowie biologiczne staje się żywym, oddychającym obrazem biograficznym zawierającym nasze zalety, wady, nadzieje i lęki. Bez energii nie możesz zachować zdrowia. Nasze codzienne lęki czy zgorzknienie to substancje biologicznie szkodliwe. Czasem trzeba ogromnego wysiłku, by zmienić nastawienie umysłu tak, by pozwolić sobie na odzyskanie zdrowia. Energia jest siłą, a gdy wysyłasz ją w przeszłość rozpamiętując bolesne wydarzenia, wówczas odbierasz siłę swojemu teraźniejszemu ciału i może to prowadzić do choroby.
Zasada druga: siła wewnętrzna jest niezbędna dla zdrowia (np. wiara we własną samowystarczalność). Najważniejsze dla utrzymania czy odzyskania zdrowia jest to, by dostrzec i zaakceptować prawdę o swej roli w tworzeniu własnych problemów i o swoim stosunku do innych ludzi. Wielu ludzi tracąc coś, co dla nich symbolizuje siłę a więc np. pieniądze, pracę, władzę, tytuł, osobę, urodę, poczucie bezpieczeństwa – rozwija w sobie chorobę. Musisz wiedzieć, co daje ci siłę.
Zasada trzecia: sam możesz sobie pomóc wyzdrowieć. Uzdrowienie i wyleczenie to nie to samo. Uzdrowienie (ciała i duszy) to proces aktywny, wewnętrzny, emocjonalny – to wola wyzdrowienia i holistyka np. wizualizacja (wyobrażanie, sugerowanie sobie) własnej osoby jako np. pełnej energii, zdrowia i radości. Natomiast wyleczenie ma charakter bierny, pasywny, zachodzi gdy człowiek albo lekarz skutecznie kontroluje i hamuje rozwój choroby fizycznej (wtedy możliwe są ewentualne nawroty).
Trzeba wiedzieć, że potęga postawy aktywnej w zdrowieniu tj. wizualizacji, wyobraźni, chęci, (auto)sugestii jest przeogromna !!!
Prawdziwie wymowny eksperyment, dowodzący jak wielka może być siła (auto)sugestii, przeprowadzono w Kopenhadze w 1750 roku. Przekazano tam skazańca lekarzom, którzy przywiązali go pasami rzemiennymi do stołu i zawiązali mu oczy. Następnie obwieścili, że rozetną mu żyłę na szyi, by krew wypłynęła z niego do ostatniej kropli. Potem ukłuto go lekko szpilką i puszczono na jego szyję strumyczek letniej wody, która ze szmerem spływała do naczynia ustawionego na ziemi. Skazany umarł (!) i to w przekonaniu, że krew z niego wycieka.
Pamiętaj:
To działa!